Angloschool
: 23 lut 2008, 23:50
Witam,
jako, iz niedawno zakonczylem semestr w Angloschool'u (Warszawa), chcialbym sie podzielic z Wami wrazeniami.
Zapisalem sie do grupy FCE. Oczywiscie na poczatku zostalem przebadany pod wzgledem umiejetnosci, zarowno pisemnie, jak i ustnie. Nie mam zastrzezen.
Do ceny kursu, ktora mi podano, dochodzila cena podrecznikow, na szczescie na samym poczatku zostalem o tym poinformowany, i nawet dostalem rabat do ksiegarni w poblizu.
Jezeli ktos na pierwszych zajeciach nie zdobyl jeszcze podrecznikow, lektorzy wszystko kserowali. Za darmo, oczywiscie.
Lektorzy byli b. mili i starali sie. Nie tylko na pierwszych zajeciach, ale ogolnie, b. dobrze nastawieni ludzie. Wykwalifikowani, oczywiscie plynny english. Pelen profesjonalizm.
Jezeli zajecia nie mogly sie odbyc, zostalismy wczesniej o tym poinformowani.
Jednakze, mimo, iz zapowiadalo sie slodko, wcale tak nie bylo. Na porazke Angloschoola wplynely dwie rzeczy: 1. brak motywowania 2. bezsensowny sposob nauki. Co do pkt 1. - przykladem moga byc prace domowe. Zadawane byly, owszem, ale podejscie bylo takie "skoro na koncu jest klucz, to mozecie sami sprawdzac, a watpliwosci - do mnie". Oczywiscie nikt nigdy pracy domowej nie odrabial i tak bylo ze wszystkim. Co do pkt 2... co sie robilo w Angloschoolu? Cwiczenia. Na okraglo tylko cwiczenia, oczywiscie skrajnie pod katem FCE, identyczne zadania... gramatyka tlumaczona na zasadzie "to juz umiecie", zero poszerzania slownictwa, sporadyczny listening... Panowie metodycy zapomnieli chyba, ze zeby kogos z czegos testowac trzeba go najpierw tego NAUCZYC. Generalnie 4 podstawowe umiejetnosci jezykowe byly tak cwiczone:
Mowienie: Sporadyczne odzywanie sie do native'a, naturalnie brak jakichkolwiek luznych konwersacji, a jedynie odpowiedzi w stylu - What would you do if...? - Well, if... i think i would...
Sluchanie: sluchanie native'a (sporadyczne i na zasadzie do the exercise) oraz 2-3 razy jakies seriale w telewizorku (calkiem ciekawe) no i wiadomo, cwiczenia zywcem z fce (2-3 razy)
Pisanie: kilka listow zadanych do napisania /zywcem z fce/ + raz na lekcji bylo ok. 50 minut na napisanie listu... listy sprawdzane i oddawane uczniom do wlasnych refleksji
Czytanie: Mnostwo dluzszych tekstow /zywcem z fce/ z odpowiednimi cwiczeniami (True/False, A-B-C itd)
Generalnie jednak lekcje polegaly na wykonywaniu cwiczen fce albo czytaniu tekstow
Ocena ogolna Angloschoola: wszystko ladnie i pieknie, tyle ze mimo checi nic sie nie nauczylem
jako, iz niedawno zakonczylem semestr w Angloschool'u (Warszawa), chcialbym sie podzielic z Wami wrazeniami.
Zapisalem sie do grupy FCE. Oczywiscie na poczatku zostalem przebadany pod wzgledem umiejetnosci, zarowno pisemnie, jak i ustnie. Nie mam zastrzezen.
Do ceny kursu, ktora mi podano, dochodzila cena podrecznikow, na szczescie na samym poczatku zostalem o tym poinformowany, i nawet dostalem rabat do ksiegarni w poblizu.
Jezeli ktos na pierwszych zajeciach nie zdobyl jeszcze podrecznikow, lektorzy wszystko kserowali. Za darmo, oczywiscie.
Lektorzy byli b. mili i starali sie. Nie tylko na pierwszych zajeciach, ale ogolnie, b. dobrze nastawieni ludzie. Wykwalifikowani, oczywiscie plynny english. Pelen profesjonalizm.
Jezeli zajecia nie mogly sie odbyc, zostalismy wczesniej o tym poinformowani.
Jednakze, mimo, iz zapowiadalo sie slodko, wcale tak nie bylo. Na porazke Angloschoola wplynely dwie rzeczy: 1. brak motywowania 2. bezsensowny sposob nauki. Co do pkt 1. - przykladem moga byc prace domowe. Zadawane byly, owszem, ale podejscie bylo takie "skoro na koncu jest klucz, to mozecie sami sprawdzac, a watpliwosci - do mnie". Oczywiscie nikt nigdy pracy domowej nie odrabial i tak bylo ze wszystkim. Co do pkt 2... co sie robilo w Angloschoolu? Cwiczenia. Na okraglo tylko cwiczenia, oczywiscie skrajnie pod katem FCE, identyczne zadania... gramatyka tlumaczona na zasadzie "to juz umiecie", zero poszerzania slownictwa, sporadyczny listening... Panowie metodycy zapomnieli chyba, ze zeby kogos z czegos testowac trzeba go najpierw tego NAUCZYC. Generalnie 4 podstawowe umiejetnosci jezykowe byly tak cwiczone:
Mowienie: Sporadyczne odzywanie sie do native'a, naturalnie brak jakichkolwiek luznych konwersacji, a jedynie odpowiedzi w stylu - What would you do if...? - Well, if... i think i would...
Sluchanie: sluchanie native'a (sporadyczne i na zasadzie do the exercise) oraz 2-3 razy jakies seriale w telewizorku (calkiem ciekawe) no i wiadomo, cwiczenia zywcem z fce (2-3 razy)
Pisanie: kilka listow zadanych do napisania /zywcem z fce/ + raz na lekcji bylo ok. 50 minut na napisanie listu... listy sprawdzane i oddawane uczniom do wlasnych refleksji
Czytanie: Mnostwo dluzszych tekstow /zywcem z fce/ z odpowiednimi cwiczeniami (True/False, A-B-C itd)
Generalnie jednak lekcje polegaly na wykonywaniu cwiczen fce albo czytaniu tekstow
Ocena ogolna Angloschoola: wszystko ladnie i pieknie, tyle ze mimo checi nic sie nie nauczylem