Postautor: jorgus » 05 gru 2006, 20:08
Helen Doron już
od dawna nie sprzedaje zestawów, ż
eby np. samemu dziecko uczyć. A jeśli chodzi o zapisywanie do szkoły, to radzę najpierw dokładnie popytać i 'nausznie' posłuchać, jaki poziom językowy reprezentuje sobą przyszły nauczyciel dziecka. Na stronie helendoron.com moż
na poczytać jakie to super kwalifikacje musi mieć potencjalny nauczyciel, a tymczasem na własnej i dziecka skórze doświadczyłem nauczycielki, która mieszała nawet present simple i continuous, przekręcała słowa, nie potrafiła stosować rodzajników (!?!), nie mówiąc o wymowie pozostawiającej wiele do ż
yczenia. Słuchanie jej było po prostu ż
enujące, plułem sobie w brodę, ż
e podpisałem umowę. Lepsze się też
zdarzają, w kolejnym roku trafiliśmy na lepszą, co prawda bez 'papierów', ale dobrze znała język i miała podejście. Ale co z tego, jak się po wakacjach grupa rozpadła i godziny już
nie odpowiadały...
Choć patrząc na udokumentowane kwalifikacje, wyboru nauczycielki z CPE lub odpowiednikiem nie było, a dyplomy 'szkółek językowych' jakoś do mnie nie przemawiają (każ
dy kto był na studiach wie, ż
e nawet kompletne matoły potrafią skończyć uczelnię - jednak niezależ
ny certyfikat uznanej instytucji jest bardziej miarodajny). Takż
e radzę spytać o kwalifikacje i/lub sprawdzić osobiście poziom nauczyciela (niestety to często wychodzi stopniowo, człowiek się łudzi, ż
e jakiś babol to był 'one-off', dopiero po tygodniach zauważ
a, ż
e jednak to elementarne braki).