Tak sobie czytam i tak sobie myśle...temat rzeka...
Certyfikat...dla jednych papierek...dla drugich nie...dla jednych waż
ny dla drugich nie...
Native Speakers...jedni za...drudzy przeciw...i tak bez końca...
Tak sobie myśle, ż
e to jest tak, ż
e jak ktoś umie czy wie lepiej to zazdrościmy i szukamy dziury w całym jakby tu tego kogoś ugryźć, znaleść haka na niego...
Ja nigdzie indziej, w ż
adnej innej dziedzinie nauki i techniki nie widze takiego współzawodnictwa jak w językach, każ
dy próbuje udowodnic drugiemu, ż
e jest lepszy...
tak to właśnie jest, postrzegamy nauczyciela jako kogoś kto nie moż
e się pomylić, kto musi wiedzieć wszystko... moż
e zaprzeczycie ? jeden raz wasz nauczyciel przekręci coś, pomyli się, zagniecie go i już
jest gadka na jego temat jaki to on jest cieńki bolek...
a nie wspominając nativów, pomyślcie logicznie, przychodzi do was taki Anglik, który uczy się polskiego i pyta was ż
ebyście mu wytłumaczyli teorie (skoro jesteś polskimi nativami) uż
ycia \"bym\" \"by\" itp. na końcu wyrazów, i co ? i nico...otworzylibyście buźki i ani mru-mru, być moż
e umiecie uż
yć i moż
ecie skonstruować poprawnie zdanie, ale mu nie wytłumaczycie czemu tak, a nie inaczej... chyba, ż
e ktoś jest polonistą albo ma taką pamięć, ż
e hej, bo to jest materiał z podstawówki...co pozostaje ? otworzyć odpowiednią książ
kę jak się ma, przeczytać i mu wytłumaczyć, albo dać mu i niech sam czyta... sami mówimy źle w naszym języku, mamy nasz własny standard i oni też
mają, poza tym język się cały czas zmienia.
Nie wymagajcie od nativa ż
eby tłumaczył zawiłości gramatyki jak on moż
e ledwo rozumie polską gramatykę i jak niby ma przedstawić to w odniesieniu do angielskiego.
Nativi to urozmaicenie...dodatek... i to chyba waż
ne ż
eby obyć się z ich melodyjnością, szybkością, wymową...chyba native lepiej usłyszy czy dobrze wymawiacie słowa, bo on wie jak one brzmią orginalnie, a polak wie jak one brzmią tak jak się tego nauczył, ż
e jest poprawnie, to tak samo jak uczycie się róż
nymi metodami, a nie tylko jedną, mieszacie wszystko ż
eby osiągnąć efekt...a mały kontakt z nativami nie zaszkodzi...przynajmniej jedne zajęcia (nie gramatyka)
Wiecie co to jest obycie z nativem ? chyba nie...przypomnijcie sobie, albo wyobraźcie jaka to jest trema jak się romawia z nativem na początku, zapomina się języka w gębie, myśli sie tylko ż
eby czegoś głupiego nie palnąć, tyle myśli się kotłuje, ż
e szkoda gadać...
co do certyfikatu to on w sumie potwierdza tylko to, ż
e w danym momencie osoba, która go zdała posiadała określoną wiedzę, która i tak nie jest adekwatna, bo mogło się mieć szczęście (inny zestaw pokazałby co innego), ta osoba dawno mogła zapomnieć co to angielski, a ma w domu CPE, duż
o ludzi tak robi, ż
e przestaje, odpuszcza po osiągnięciu celu, a chyba się zgodzicie, ż
e coś nieuż
ywane zanika, wydaje mi się, ż
e osoba która cały czas siedzi w angielskim jest cały czas na równym poziomie, co z tego, ż
e ktoś zdał CPE i już
w ogóle nie robi ćwiczeń gramatycznych tylko sobie jeździ po świeci i mówi w swoim standardzie i swoimi najcześciej uż
ywanymi słowami, ciekawe co by było jakby certyfikaty były rozdawane na określony czas np. waż
ność 5 lat.
Co więcej to, ż
e ktoś jest na poziomie CPE nie znaczy, ż
e wszystkie części ang. ma na równi obcykane, moż
e kuleć np. listening, w angielskim wszystko jest \"flexible\", to ż
e ktoś skończył anglistyke też
nie znaczy, ż
e umie angielski.
Nativi zdajcie CPE...śmieszne... oni mają swoje standardy, a co z amerykanami ? oni nie uż
ywają BrE tylko AmE.
Nativi znają gramatykę tylko nie potrafią jej odnieść do gramatyki danego (dla nich obcego) języka, a błędy robią tak jak i my robimy z naszą gramatyką.
Co więcej przykładu na chwalipięctwo nie trzeba szukać daleko, zajż
yjcie na tej stronie na skład redakcji, kto ma CPE zdane na A to zaraz ma to zaznaczone, ż
e na A, a kto ma CPE na inną ocenę to nie ma nic, i co to ma być ? no przecież
to by było poniż
enie, ż
e ktoś ma A, a nie ma tego napisane obok nazwiska. Moż
e się czepiam, ale dla mnie tak to właśnie wygląda, bo albo piszcie CPE i na jaką ocenę, albo wszyscy na równi bez przechwalanek.
Jak dla mnie najważ
niejsze w uczeniu innych jest umiejętność przekazywania wiedzy, bo ktoś moż
e umieć perfekt, rozumieć wszystko idealnie, ale jak ci zacznie tłumaczyć to zbladniesz, i pomyślisz co ten gość ode mnie chce... Przecież
ktoś moż
e Ci fajnie wtłumaczyć angielski mając przed sobą książ
kę, a z głowy Ci nic nie powie, i co ? to źle ? waż
ne, ż
e Cie nauczy, bo to Ty się uczysz, poza tym nie wiem czy wiecie, ż
e im wyż
szy się ma poziom tym więcej się błędów robi od nawału informacji. Miałem takiego nauczyciela który miał ten dar (pozdrawiam), moż
ecie mi wierzyć był więcej warty niż
wszyscy inni razem wzięci, a miał tylko CAE i jest doktorem medycyny (wtedy miał 26 lat), nie wiem czy miał jakieś przygotowanie pedagogiczne, nikt go jeszcze nie przebił, on poprostu miał to coś w sobie i tak to umiał wyeksponować, ż
e zawsze wszyscy wszystko wiedzieli od początku, niezależ
nie od pory roku, dnia czy nocy, zawsze i wciąż
, przy nim aż
chciało się uczyć...ż
ycze wam takiego nauczyciela...
ps. widziałem gdzieś ogłoszenie dziewczynki z podstawówki, która udziela korepetycji...poważ
nie...
ps2. nie osądzajcie innych, bo kiedyś was osądzą i zobaczycie jak to jest...